piątek, 10 maja 2013

Rozdział 2 "brat"

Obudziło mnie głośne walenie pięścią do drzwi.
- Kto tam?- krzyknęłam.
- Policja, proszę otworzyć.
Wstałam z łóżka, podchodząc do drzwi, które były otwarte.
- A nie widzisz, że otwarte- zakpiłam z niego. Bo to on, chłopak.
Czy ten policjant jest na tyle głupi, żeby ich nie zauważyć, czy ja na tyle mądra, że czepiam się takich oczywistych szczegółów.
- O co chodzi?- zmierzyłam wzrokiem mężczyznę.
Włosy krótko przystrzyżone, czarne z dodatkiem siwego po bokach, co oznacza, że nie ma dwudziestu lat. Lekko przygarbiony, z ładnymi niebieskimi oczami. Ubrany w mundur policyjny.
- Czego?- zapytałam.
- Victoria Hell?
Kiwnęłam glową w geście oznaczającym "tak".
- Zapraszam za mną, pojedzie pani na komendę i proszę nie zadawać pytań. Wszystkiego się dowiesz na miejscu.
Zabrałam bluzę i wyszliśmy z mieszkania.
Przez całą drogę czułam się  jak więzień, choć siedziałam jako pasażer. Dziwnie się czułam z myślą, że coś zrobiłam za co zapłacę karą. Nie chciałam być jak ojciec, który wdawał się w bójki, które prowadziły do aresztu.
Nie może chodzić o jakieś przestępstwo, bo przecież siedzę z przodu, nie jako więzień za kratami w tylnej części samochodu.
Ja to mam szczęście! Oczywiście to tylko sarkazm. Ulicą szła banda osób, kilka z nich z mojego "gangu". Gdy mnie zauważyli zaczęli się śmiać i wymachiwać rękami, jakby to było śmieszne. A nie było. Pokazywali tylko swoje dziecinne zachowanie.
Na odczep pokazałam im środkowy palec. Nie zauważyła ich reakcji, samochód znajdował się poza zasięgiem wzroku.
- Victorio- powiedział spokojnie mężczyzna.
- Nikt tak do mnie nie mówi. Więc proszę, zwracaj się do mnie inaczej. Vik albo Vicki.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Trasa nie była krótka, ale nie też długa. Wystarczająco dużo czasu, aby pomyśleć.
Wysiedliśmy z samochodu.
Poszłam w śladu policjanta, który udał się do budynku.
Chciałam się jak najszybciej dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Weszliśmy do jakiejś małej sali, ze stolikiem i dwoma krzesełkami. Według mnie to była sala przesłuchań znam się na takich miejscach jak mało kto, często tu bywałam.
Usiadłam na krzesełku, a nogi położyłam na stolik.
-A więc o co chodzi?- zapytałam.
- Twoja matka....ona, nie...nie żyje- zaczęła kobieta, prawdopodobnie policjantka. Widać było, że trudno jest jej wymówić te słowa.
-Wiem, mam swoje źródła. Coś jeszcze?- powiedziałam obojętnie.
- Tak. Twój ojciec został skazany na 8 lat pozbawienia wolności, za śmiertelne pobicie jednego z policjantów- kontynuowała.
- I co mam z tym wspólnego Ja?
- Wiedziałaś, że masz brata?- zapytał bez ogródek policjant, który mnie tu przywiózł. Przez cały czas stał w kącie i czekał na mój ruch, ale presja go zjadła. Musiał to powiedzieć.
- Co wy pieprzycie? Ja nie mam brata. Jestem jedynaczką- krzyczałam. Nawet nie wiem czemu. Jakoś tak wyszło. Chyba przez ten strach, że to może być prawdą.
- Wiemy, że to duża zmiana, ale będziesz musiała się przenieść. Masz 17 lat, nie możesz sama mieszkać, a przeprowadzka do Londynu dobrze Ci zrobi. Poznasz nowych ludzi, lepsze towarzystwo- wymieniała dalej kobieta.
- Czy Was pojebało? Ja się nigdzie nie ruszam- powiedziałam stanowczo.
- Nie masz innego wyjścia, innej rodziny nie masz- wyszli z pomieszczenia zostawiając mnie całkiem samą.
Jak to możliwe? Ja nie mam brata! Jestem jedynaczką, pomyślałam.
Oparłam głowę o blat stołu, a łzy ciekły mi po policzkach.
Znowu.





hejo! Jest drugi. Też krótki, ale nie chcę żeby to
opowiadanie skończyło się na 20 rozdziale :P
Jak są błędy bardzo przepraszam.
Kocham Was! 
Vicki xx

2 komentarze:

Dzięki za komentarz :PP